Filmy wypuszczane przez Netflix nie cieszą się dużą renomą. Najczęściej są one przerostem formy nad treścią, a szumne zapowiedzi i trailery są jedynie mydlaną bańką, która pęka przy pierwszym kontakcie z widzem. Czy z "Anihilacją" było podobnie?
Lena wyrusza w pięcioosobowej grupie zwiadowczej na teren, który objęty jest niezbadaną i niezrozumiałą przez nikogo, destrukcyjną siłą. Mąż głównej bohaterki wyruszył tam na misję, ale wrócił z niej dopiero po roku. Jednak jego zachowanie odbiega od normalnego, a Lena postanawia znaleźć odpowiedź na to, co jest tego przyczyną.
"Anihilacja" zabiera nas do magicznego świata, pełnego gęstej roślinności, przepięknych kolorów i niespotykanych stworzeń. Po obejrzeniu tego filmu dostrzegam przede wszystkim mistyczną aurę, która krąży wokół tej historii. Stykamy się bowiem ze środowiskiem, które jest obce człowiekowi - przerażającym, ale jednocześnie intrygującym. Wszystkie emocje odczuwane przez bohaterów film udzielały się również mi. Główną zaletą tej produkcji jest przede wszystkim to, że nawet po obejrzeniu nie jestem w stanie powiedzieć, z czym dokładnie miałem do czynienia i kupuję taką koncepcję na przedstawienie "inności" tego świata. Nie jest to więc typowy horror, w którym grupkę nastolatków czy badaczy tropi pozaziemska istota, a jedyną atrakcją są liczne jump-scare'y. W "Anihilacji" mamy do czynienia z eksploracją i próbą zrozumienia otaczającej bohaterów rzeczywistości. Tempo akcji nie jest porywające i nie jest nastawione na akcje, co w tym przypadku bardzo dobrze się sprawdza, bo dzięki temu możemy powolnie przetwarzać wydarzenia na ekranie, co jeszcze bardziej wzmaga nasze zainteresowanie tym światem. W filmie pojawiają się także flashbacki z życia Leny oraz rozmowy z naukowcami po powrocie z misji, w której opowiada ona z czym musiała się zmierzyć w trakcie swojej wędrówki. Film nie jest nachalny i nie stawia sobie za cel wyjaśnienia za wszelką cenę co to jest i dlaczego tak się dzieje. Wszelkie podejrzenia i informacje o otaczającym nas środowisku są odpowiednio dozowane, dzięki czemu do samego końca chłonąłem każdą cząstkę klimatu i tajemniczości, które biły od tego filmu. Żałuję jedynie, że tak mało dowiadujemy się o pozostałych uczestniczkach tej wyprawy, bo historię Leny poznajemy w większym lub mniejszym stopniu, ale reszta kobiet jest zupełnie anonimowa dla widza i trudno złapać z nimi jakąkolwiek relację.
Lena jest główną bohaterką tego filmu, więc postarano się o to, aby zagrała ją aktorka, która przyciągnie publiczność, a jednocześnie zagwarantuje odpowiedni poziom. Myślę, że Natalie Portman to był odpowiedni wybór, bo choć nie jest to jej najlepsza rola w karierze i nie wymagała ona też z kolei wykrzesania z niej niesamowitych możliwości, to na ekranie ogląda się dobrze - jak zwykle zresztą. Akurat w przypadku Natalie nie nazwałbym siebie obiektywnym, bo mam słabość do jej urody, takiej niewinności w aktorstwie i uroku. Oscar Isaac jako mąż Leny, choć nie dostaje dużo czasu na pokazanie swoich umiejętności, wpasowuje się w ten tajemniczy klimat i swoją postacią jeszcze bardziej zachęca widza do zagłębiania się w sekrety zjawiska, z jakim mamy do czynienia. Jego relacja z żoną mogłaby być jednak trochę mocniej rozwinięta, bo wspomniane flashbacki nadają trochę kontekstu na motywację Leny, ale pozostawiają także niedosyt, bo tkwiło w tym mnóstwo potencjału. O reszcie postaci wiemy tak mało, że ciężko się odnieść do ich wpływu na historię, ale na szczęście nie rzucają się oni w oczy swoją nieporadnością ani nie irytują, więc można uznać ich występ za poprawny. Zdjęcia i muzyka również stają również na bardzo wysokim poziomie. Ścieżka dźwiękowa płynnie wpasowuje się w całość i nastraja widza na to, co ogląda na ekranie. Efekty specjalne nie zawsze nadążały za wspaniałymi zdjęciami, ale takich złych momentów z CGI było naprawdę niewiele.
Filmy wypuszczane przez Netflix, także te, które nie są przez nich produkowane, zawsze wzbudzają u mnie ekscytację, ale również obawę, że nie udźwigną moich wysokich oczekiwań. W przypadku "Anihilacji" docierały do mnie głosy zachwytów na tą produkcją, ale wolałem poczekać z radością aż do seansu. To było dobry wybór, bo jestem zachwycony tym, co zobaczyłem. Zaintrygowanie światem, jego genezą i kierunkiem, w jakim podąża historia, pozwala mi na polecenie tego filmu z pełną świadomością. Można szukać w nim drugiego dna, ukrytego przekazu czy uniwersalnych mądrości, ale to nie jest dla mnie priorytetem przy oglądaniu tak dobrej produkcji, która kradnie serce świetnym i unikalnym klimatem. Przypomina mi ona w niektórych momentach "Life" czy "Prometeusza", ale przy tym ma swoją duszę i zmusza on widza do wchłonięcia w tej czarujący klimat. Świetne sci-fi.
Ocena: 8/10
Komentarze
Prześlij komentarz