Przejdź do głównej zawartości

Westworld - Recenzja


Westworld” to najnowsza produkcja HBO, która była promowana jako jedna z największych premier serialowych ostatnich lat. Trudno było się dziwić temu szaleństwu, skoro stacji udało się zaangażować do produkcji takie gwiazdy jak Anthony Hopkins czy Ed Harris. Sam mocno nastawiałem się na sukces tego serialu, tym bardziej że jego akcja miała mieć miejsce w scenerii dzikiego Zachodu. To nie miało prawa się nie udać.

A jednak… Głównym motywem „Westworld” jest park rozrywki, który jest dostępny dla najbogatszych klientów, którzy za odpowiednią sumę mogą dostać się do świata, w którym nie ograniczają ich żadne reguły, więc za gwałty i zabójstwa nie czeka żadna kara. W trakcie 10 odcinków widz styka się z dwoma środowiskami: Westworld, czyli świata gospodarzy, którzy są zaprogramowani do wykonywania wcześniej przygotowanego scenariusza w celu zaspokojenia pragnień gości oraz świata twórców Westworld, czyli laboratorium, w którym gospodarze są naprawiani, tworzeni oraz programowani.
Pierwszy sezon tego serialu oparł swój pomysł głównie na pokazaniu fikcyjnego świata, w którym nie ma granic i problemów z jakimi zmagają się goście, którzy decydują się na udział w tej zabawie. Jednocześnie wśród twórców Westworld trwa walka o władzę, a ten fakt zaczynają wykorzystywać „gospodarze”, którzy zaczynają podejrzewać, że jest z ich rzeczywistością dzieje się coś dziwnego.

Fabuła tego serialu jest najgorszym punktem tej produkcji, co skreśla ją na starcie. Praktycznie przez siedem, pierwszych odcinków oglądałem tylko porwane szczątki historii różnych bohaterów, które ciągle się zapętlały. Wiem, że taki był pomysł na ten serial, ale po pewnym czasie zacząłem się niecierpliwić tym, że minuty przy oglądaniu się mnożą, a odpowiedzi żadnych nie otrzymuję. Najgorsze jest to, że byłem świadom tego, że twórcy celowo przeciągają moment podania odpowiedzi, żeby rzucić ją gdzieś pod koniec w postaci cliffhangera. W żadnym momencie nie doświadczyłem sytuacji, że chcę obejrzeć kolejny odcinek, bo nie mogę doczekać się tego, co się stanie. Nic z tych rzeczy. Dopiero ostatni odcinek zaczął wyjaśniać zagadki rzucane w twarz widzowi wcześniej, choć w dość oklepany sposób, czyli znane już plot twisty. Choć jest ich sporo i czasami są one dość przewidywalne, na szczęście pojawiło się parę momentów, w których poczułem się zainteresowany. Niestety takie momenty można policzyć na palcach jednej ręki. Liczyłem, że napięcie będzie narastać z każdym, kolejnym odcinkiem „Westworld”, a w zamian dostałem 9 odcinków, które nie oferowały wielu ciekawych wątków i nie wytworzyły klimatu, który zmusiłby mnie do poprawienia się na fotelu czy zastopowania odcinka, żeby złapać oddech. O ile sceny, które oglądamy w scenerii Dzikiego Zachodu ogląda się całkiem przyjemnie, bo jest coś, co rzadko pojawia się w serialach, tak wątki dotyczące walki o stołek wśród twórców Westworld kompletnie nie pasują do tego, jak wyobrażałem sobie kierunek, w który powinien iść ten serial. Zamiast ciągłego budowania napięcia, otrzymałem fabułę, która drepcze w miejscu i niestety, mimo że zostało to uzasadnione koncepcją realiów życia bohaterów, nie potrafiłem całym sobą nakręcić się na surowy klimat Westworld.

Nie ma tutaj typowego, głównego bohatera. Poznajemy wiele postaci, z prawie każdego środowiska, z którym się stykamy, więc pojawiają się historie gospodarzy, gości oraz twórcy Westworld. Niestety w tym elemencie upatruję pierwszą, dużą wadę. Tylko role Hopkinsa i Harrisa były dla mnie warte uwagi, bo gdy kiedykolwiek pojawiali się oni na ekranie, otrzymywałem aktorską ucztę. Byli bardzo wiarygodni w swoich kreacjach i jako czarne charaktery sprawdzili się fenomenalnie, co bardzo urozmaiciło tę nudną historię, która rozgrywała się obok nich. Przede wszystkim najbardziej irytująca była dla mnie postać Dolores, która niestety została wykreowana na główną bohaterkę serialu. Nie znałem wcześniej aktorki, która zagrała tę rolę, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że nie miało znaczenia czy musi zapłakać, uśmiechnąć się czy zezłościć – zawsze na jej twarzy widniała ta sama mina. Inni bohaterowie także niczym się nie wyróżnili, nie zagrali ról, które można zapamiętać i myślę, że nie jest to kwestia umiejętności aktorskich, a słabo napisanych bohaterów, których historie są płytkie, dziurawe i po pewnym czasie powodujące irytację i zmęczenie.

Jedyne co jest warte uwagi i co można pochwalić w „Westworld” jest warstwa realizacyjna, bo wizualnie ten serial wygląda nienagannie. Scenografia i kostiumy zostały przygotowane profesjonalnie i można nimi cieszyć oczy. Są to główne elementy, które pozwoliły mi na dokończenie oglądania tej produkcji, skoro fabuła nie dotrzymywała kroku. Muzyka również nie przeszkadzała w odbiorze i w jakimś stopniu wpasowała się w klimat, jaki wymarzyli sobie twórcy serialu. Brutalność przemawia na jego korzyść, dzięki czemu można w niektórych momentach wybudzić się z letargu nudnych dialogów, a w tym przypadku pokazywanie brutalnych egzekucji pozwala choć w małym stopniu wkręcić się w bezwzględny świat Westworld. Na korzyść również działa fakt, że serial zmusza do dyskusji i powstawania teorii, jak może potoczyć się dany wątek. Ostatnio takie szaleństwo z analizą kadrów widziałem przy okazji Breaking Bad czy True Detective, ale to nie jest jeszcze ta klasa produkcji, co dwa wyżej wymienione tytuły.

Westworld” ze swoją tematyką i obsadą ma prawo wypalić, ale mi niestety nie spodobał się w takim stopniu, w jakim wcześniej się spodziewałem. Serial, który nie potrafi mnie zaciekawić swoją historią, nuży zbyt długimi dialogami nie wnoszącymi nic do fabuły i nie kreuje ciekawych postaci nie jest wart uwagi. Oczywiście nie wszystko jest złe, podobały mi się sceny w świecie Westworld, ale gdyby to pokazane w formie 2,5h filmu odebrałbym to dogłębniej i czułbym się bardziej zainteresowany. Na zaznajomienie się z tym dziwnym, ale intrygującym światem został poświęcony zbyt długi czas, co spowodowało że oczekiwałem już tylko na jakiś przełom, który pojawił się dopiero w ostatnim odcinku. Pozostaje mi liczyć, że gdy pojawi się drugi sezon, zachwycę się na tyle, że wrócę do tej recenzji i będę mógł się tylko zaśmiać. Niestety na ten moment muszę oczekiwać rozczarowany, bo wynudziłem się niewiarygodnie oglądając ten serial. Nie było momentu, w którym moje serce mocniej zabiło w reakcji na wydarzenie na ekranie. Losy bohaterów były mi całkowicie obojętne, a tematyka zaprogramowanych ludzi rzutowała i na mój odbiór, bo nie towarzyszyły mi żadne emocje podczas oglądania. Jestem świadom, że to ma być jakieś wprowadzenie przed tym, co mnie czeka w drugim sezonie, ale na ten moment nie jest to serial, który spowodowałby u mnie chwilę refleksji czy zapadł w pamięci. Ostatni odcinek to najlepszy element „Westworld” i głównie dzięki niemu ocenę podniosłem o co najmniej 1 stopień i zasiądę na pewno do sezonu drugiego, żeby skonfrontować swoją opinię w porównaniu z pierwszym.


Ocena: 6,5/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Anihilacja - Recenzja

Filmy wypuszczane przez Netflix nie cieszą się dużą renomą. Najczęściej są one przerostem formy nad treścią, a szumne zapowiedzi i trailery są jedynie mydlaną bańką, która pęka przy pierwszym kontakcie z widzem. Czy z "Anihilacją" było podobnie?  Lena wyrusza w pięcioosobowej grupie zwiadowczej na teren, który objęty jest niezbadaną i niezrozumiałą przez nikogo, destrukcyjną siłą. Mąż głównej bohaterki wyruszył tam na misję, ale wrócił z niej dopiero po roku. Jednak jego zachowanie odbiega od normalnego, a Lena postanawia znaleźć odpowiedź na to, co jest tego przyczyną. "Anihilacja" zabiera nas do magicznego świata, pełnego gęstej roślinności, przepięknych kolorów i niespotykanych stworzeń. Po obejrzeniu tego filmu dostrzegam przede wszystkim mistyczną aurę, która krąży wokół tej historii. Stykamy się bowiem ze środowiskiem, które jest obce człowiekowi - przerażającym, ale jednocześnie intrygującym. Wszystkie emocje odczuwane przez bohaterów film udzie

Najlepsi i najgorsi - TOP filmów 2018

Końcówka każdego roku to zawsze czas podsumowań tego, co zdarzyło się w mijających 365 dniach. Choć wkroczyliśmy już w rok 2019, to do oficjalnego zamknięcia tego poprzedniego, potrzebowałem jeszcze przygotowania rankingu najlepszych i najgorszych produkcji w 2018 roku. Co się kryje pod nazwą najlepszy i najgorszy? Już tłumaczę. Takie zestawienia ze względu na nałożone na nie ramy najlepszego lub najgorszego, zawsze wzbudzają emocje u innych. Film, który jest dla mnie arcydziełem z oceną 10/10, dla innego może być potężnym rozczarowaniem, o którym chce jak najszybciej zapomnieć. Działa to również w drugą stronę. Nie ukrywam, że nie jestem krytykiem filmowym i nie mam wykształcenia w tym kierunku, które pozwoli mi stanowczo odradzić oglądania jakiejś produkcji lub wyśmiewania kogoś, kto ma inne zdanie. Robię to czysto hobbystycznie i będzie widać to po tym wpisie. Prawdopodobnie mój ranking będzie jedynym w swoim rodzaju, ale lubię czasami iść pod prąd. Pod pojęciem "n

Avengers: Wojna bez granic - Recenzja

W końcu! Nowa część Avengers zawitała do kin i jak można było się spodziewać po produkcjach Marvela, podbiła ona serca zarówno widzów, jak i krytyków. Film bije rekordy popularności i notuje fantastyczne wyniki finansowe. Czy kogoś jednak to szokuje? Mieliśmy już okazję zobaczyć dwie części Avengers, ale żadna z nich nie kumulowała tak dużo bohaterów, których znamy z filmów solowych. Tym razem przeciwko grupie superbohaterów stanął nie lada przeciwnik - Thanos we własnej osobie, który poszukuje Kamieni Nieskończonności. Mają mu one zagwarantować nieograniczone możliwości i pomóc w zaprowadzeniu porządku na świecie. Avengers za wszelką cenę starają się przeszkodzić mu w realizacji jego zadania. Filmy superbohaterskie zostały niejako zaszufladkowane pod kategorię typowych filmów akcji i wymaga się od nich głównie rozwałki, wybuchów i widowiskowych efektów specjalnych. Avengers dostarcza tego wszystkiego pod dostatkiem, ale nie powinno to nikogo dziwić w 2018 roku, w erze tak r