Przejdź do głównej zawartości

The Punisher - Recenzja


Punisher kazał długo na siebie czekać. Udział w drugim sezonie "Daredevila" wzbudził wiele emocji wśród fanów komiksów oraz seriali Marvela i Netflixa. Trudno się dziwić, bo historia Franka Castle'a i jego metody działania nie należą do pospolitych. Jednak epizodyczny udział w serialu o innym bohaterze to jedno, a udźwignięcie produkcji sygnowanej własnym imieniem, to co innego.

Przeszłość Franka Castle'a znana jest od dawna. W trakcie pobytu z żoną i dziećmi w parku, zostaje on zaatakowany przez nieznanych napastników, w wyniku którego jego rodzina ginie. Mężczyzna długo nie może pozbierać się po stracie bliskich i w rezultacie podejmuje decyzję o pomszczeniu śmierci jego bliskich. Tą część historii poznajemy już w trakcie drugiego sezonu "Daredevila" i można byłoby pomyśleć, że w "The Punisher" otrzymamy rozszerzoną wersję tych wydarzeń. Nic bardziej mylnego. Trzonem fabuły tego serialu są: śmierć Ahmeda Zubaira w trakcie pobytu Franka w Afganistanie oraz tematyka powrotu do normalności żołnierzy, którzy nie potrafią sobie poradzić w rzeczywistości bez wojny. Wszystkie te czynniki łączą się ze śmiercią rodziny Castle'a.

Taki sposób przedstawienia historii Punishera trochę mnie zaskoczył, bo spodziewałem się czegoś innego, ale nie spowodowało to, że straciłem zainteresowanie i chęć do dalszego oglądania. Prawdą jednak jest to, że Frank przez większą część serialu żył w ukryciu przed światem i swoją misję realizował dzięki Davidowi Liebermanowi, który również ukrywał się w trosce o bezpieczeństwo swoje i jego rodziny. Dużo czasu ekranowego jest poświęcone temu duetowi i choć na początku ich charaktery mocno się ścierają, tak z każdym, kolejnym odcinkiem ich dialogi i interakcje były coraz bardziej naturalne. Wspólnie próbują rozwiązać sprawę, która ciągnie się za Castlem od powrotu z wojny i układanie tych klocków na oczach widza, może mnie nie oczarowało i zaskoczyło, ale utrzymywało moją uwagę. Jest to pierwsza część tego, o czym właściwie opowiada ten serial, czyli tajemniczego filmiku z egzekucji Ahmeda Zubaira. Jednak nie tylko Franka interesuje przyczyna śmierci mężczyzny z nagrania, ale również agentkę Departamentu Bezpieczeństwa - Dinah Madani. Do tej części fabuły mam pewne zastrzeżenia, bo ile ciekawie została przedstawiona druga strona tego medalu, czyli pogoń za winnymi odmiennymi metodami niż w przypadku Castle'a - legalnie, ale w moim odczuciu temu wątkowi poświęcono zdecydowanie za dużo czasu, bo agentka Madani nie jest na tyle elektryzującą osobowością, żeby zasługiwała na tak wiele czasu antenowego. Były momenty, gdy wnosiła trochę świeżości do całej historii, ale także w wielu momentach nużyła tym, że zawsze wszystko wiedziała i na wszystko była przygotowana. W takich chwilach traciła trochę na realności i przybierała kostium superbohatera, który jej nie pasował. W całej intrydze zakręciła się również Karen Page, znana z serialu "Daredevil", ale o ile tam jej obecność miała swoje uzasadnienie, tak tutaj została ona wepchnięta na siłę i nie wniosła kompletnie nic. Jeśli miało to stanowić jakieś połączenie z postacią Matta Murdocka, to wolałbym to usłyszeć w dialogach niż przez osobę Karen.

Ogromną zaletą 13 odcinków "The Punisher" jest to, że fabuła jest ciągła, gdzie każda akcja powoduje reakcję. Wszystkie powódki, które kierowały Frankiem Castle zostały uzasadnione wydarzeniami z jego przeszłości. Zbudowanie postaci Punishera udało się w 100%, bo uwierzyłem w to, co kieruje nim przy likwidowaniu kolejnych wrogów. Czarny charakter jest nieodłącznym elementem serii seriali Netflixa o superbohaterach, więc tutaj nie było inaczej. Może nie był on tak intrygujący, jak The Hand czy Kilgrave, ale w rezultacie nie czułem się zawiedziony tym, jak uargumentowano ich wzajemną niechęć. Punisher nie jest obdarzony nieludzkimi zdolnościami, więc nie dziwi, że jego oponent również wykazuje cechy ludzkie, ale spowodowało to, że czasami brakowało takiego poczucia zagrożenia, które grozi głównemu bohaterowi i które powinno udzielać się również i mi. Czepiam się takiej pierdoły, ale Kilgrave na tym tle mocno się wyróżniał, a badguy z "The Punishera" "tylko" wtopił się w całą intrygę. Ostatnią rzeczą do której się przyczepię w kontekście (zaraz przejdziemy do pozytywów - spokojnie) tego serialu jest jego długość. 13 odcinków to zdecydowanie za dużo, by przedstawiać historię człowieka, którego background znamy już z serialu o innym bohaterze. Myślę, że gdyby tę produkcję skrócono do ośmiu, ale skondensowanych w akcję odcinków, to jego odbiór były znacznie lepszy. Można takie wrażenie odnieść szczególnie w środku sezonu, gdzie rozwój wydarzeń popada w delikatną stagnację, co spowodowało u mnie małe zniecierpliwienie, ale do czasu 4 ostatnich odcinków. Właśnie... Co tam się działo.

Wszystko to, co się wydarzyło pod koniec "The Punisher" jest kwintesencją tego, czego wymagałem od tej produkcji. Wartka akcja, emocje, kibicowanie swoim ulubieńcom, zwroty akcji i mnóoooostwo przemocy. Tego nie można odmówić temu serialowi. Poziom brutalności i ilość hektolitrów krwi przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Sceny walki fantastyczne i realistyczne, strzelaniny brutalne, krwawe i świetnie zrealizowane, a sam serial jest naszpikowany świetnym aktorstwem, również drugoplanowym. Na szczególną uwagę zasługuje Ben Barnes, który jako Billy Russo wywindował ten serial do grona dobrych, a nawet bardzo dobrych. O mocy tej postaci świadczy fakt, że była ona niejednoznaczna, w pewnym sensie tajemnicza i bardzo ciekawie rozpisana. Jego sceny z Punisherem powodowały, że nie mogłem odkleić się od ekranu i tu tkwi moc tego serialu. Te dwie postacie, wspierane przez Davida Liebermana, napędzały moje zainteresowanie i chęć oglądania kolejnych odcinków. O tym, że Jon Bernthal pasuje do roli Franka Castle'a jak rękawiczka do dłoni, nie muszę nikogo przekonywać. Gdy oglądałem go na ekranie czułem jego cierpienie, tęsknotę, a jednocześnie niesamowitą nienawiść i furię, które było widać w jego czynach, ale również w głosie. FANTASTYCZNA postać! Flashbacki z przeszłości Franka, gdy swój czas spędzał z żoną, były świetnym zabiegiem, bo pięknie opakowały jego postać, pozwoliły mu nadać przyziemny charakter i pozwoliły także wejść w głowę bohatera, i zrozumieć jego motywy. Pewnie dużo osób uzna to za bzdet, ale czołówka tego serialu to absolutny top. Zazwyczaj rzadko zwraca się uwagę na intro w takich produkcjach, ale w tym przypadku kolory, muzyka i pomysł na jego wykonanie powodowały u mnie to, że ani razu nie przewinąłem czołówki przez cały czas trwania serialu. Robię to nagminnie w przypadku innych tytułów, ale tutaj nie mogłem się powstrzymać, by usłyszeć ten kawałek jeszcze raz. Patrząc przekrojowo na cały serial, to muzyka komponowała się z klimatem świetnie. Będąc już przy klimacie, to nie zawiodłem się w tym elemencie. Punisher jest poważną postacią, ciągnie się za nim rodzinna tragedia, więc na szczęście obyło się bez głupawych żartów czy historyjek obyczajowych, które zniweczyłyby wysiłek scenarzystów. Wszystko jest na serio, w powietrzu unosi się ciężka atmosfera i rozwiązania konfliktów również odbywa się w męski i zdecydowany sposób, czyli bez upiększania i bez ugrzeczniania. Mówiąc wprost - wszystko jest na swoim miejscu.

Podsumowując, "The Punisher" nie zdetronizował "Daredevila" i nie jest lepszym serialem niż "Jessica Jones", ale myślę, że może on stanąć w szranki o 3. miejsce na podium z "The Defenders". Ten serial moim zdaniem cierpi na zbyt dużą ilość odcinków, których nie udało się równomiernie wypełnić satysfakcjonującymi rozwiązaniami, ale nadrabia to fenomenalnymi postaciami Franka Castle'a i Billy'ego Russo, a także dużą ilością przemocy, krwi i brutalności, które stanowiły o sile tej produkcji i zdefiniowały moje wyobrażenia Punishera. Serial ma ciąg przyczynowo-skutkowy, tło i motywacje większości bohaterów, więc jestem zadowolony z tego, co dostałem. Jest parę wad, które wymieniłem wcześniej i które w mniejszym bądź większym stopniu wpłynęły na moją ocenę, ale nie przeważyły one szali na stronę pod tytułem "zawód". Gdybym otrzymał ten serial w dawce ośmiu odcinków, to myślę, że mógłby się on zakręcić w okolicach oceny 9/10. Jednak trzeba ocenić to co mamy do dyspozycji, więc "The Punisher" otrzymuje 8-/10, bo mam duży dylemat jak właściwie ocenić ten serial, bo 8/10 to jest za dużo, a 7,5/10 to jest z kolei za mało. Moje wahania dają jeszcze większą motywację do tego, aby zabrać się za tę produkcję. Warto wyrobić sobie własną opinię na ten temat.

Ocena: 8-/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Anihilacja - Recenzja

Filmy wypuszczane przez Netflix nie cieszą się dużą renomą. Najczęściej są one przerostem formy nad treścią, a szumne zapowiedzi i trailery są jedynie mydlaną bańką, która pęka przy pierwszym kontakcie z widzem. Czy z "Anihilacją" było podobnie?  Lena wyrusza w pięcioosobowej grupie zwiadowczej na teren, który objęty jest niezbadaną i niezrozumiałą przez nikogo, destrukcyjną siłą. Mąż głównej bohaterki wyruszył tam na misję, ale wrócił z niej dopiero po roku. Jednak jego zachowanie odbiega od normalnego, a Lena postanawia znaleźć odpowiedź na to, co jest tego przyczyną. "Anihilacja" zabiera nas do magicznego świata, pełnego gęstej roślinności, przepięknych kolorów i niespotykanych stworzeń. Po obejrzeniu tego filmu dostrzegam przede wszystkim mistyczną aurę, która krąży wokół tej historii. Stykamy się bowiem ze środowiskiem, które jest obce człowiekowi - przerażającym, ale jednocześnie intrygującym. Wszystkie emocje odczuwane przez bohaterów film udzie

Najlepsi i najgorsi - TOP filmów 2018

Końcówka każdego roku to zawsze czas podsumowań tego, co zdarzyło się w mijających 365 dniach. Choć wkroczyliśmy już w rok 2019, to do oficjalnego zamknięcia tego poprzedniego, potrzebowałem jeszcze przygotowania rankingu najlepszych i najgorszych produkcji w 2018 roku. Co się kryje pod nazwą najlepszy i najgorszy? Już tłumaczę. Takie zestawienia ze względu na nałożone na nie ramy najlepszego lub najgorszego, zawsze wzbudzają emocje u innych. Film, który jest dla mnie arcydziełem z oceną 10/10, dla innego może być potężnym rozczarowaniem, o którym chce jak najszybciej zapomnieć. Działa to również w drugą stronę. Nie ukrywam, że nie jestem krytykiem filmowym i nie mam wykształcenia w tym kierunku, które pozwoli mi stanowczo odradzić oglądania jakiejś produkcji lub wyśmiewania kogoś, kto ma inne zdanie. Robię to czysto hobbystycznie i będzie widać to po tym wpisie. Prawdopodobnie mój ranking będzie jedynym w swoim rodzaju, ale lubię czasami iść pod prąd. Pod pojęciem "n

Avengers: Wojna bez granic - Recenzja

W końcu! Nowa część Avengers zawitała do kin i jak można było się spodziewać po produkcjach Marvela, podbiła ona serca zarówno widzów, jak i krytyków. Film bije rekordy popularności i notuje fantastyczne wyniki finansowe. Czy kogoś jednak to szokuje? Mieliśmy już okazję zobaczyć dwie części Avengers, ale żadna z nich nie kumulowała tak dużo bohaterów, których znamy z filmów solowych. Tym razem przeciwko grupie superbohaterów stanął nie lada przeciwnik - Thanos we własnej osobie, który poszukuje Kamieni Nieskończonności. Mają mu one zagwarantować nieograniczone możliwości i pomóc w zaprowadzeniu porządku na świecie. Avengers za wszelką cenę starają się przeszkodzić mu w realizacji jego zadania. Filmy superbohaterskie zostały niejako zaszufladkowane pod kategorię typowych filmów akcji i wymaga się od nich głównie rozwałki, wybuchów i widowiskowych efektów specjalnych. Avengers dostarcza tego wszystkiego pod dostatkiem, ale nie powinno to nikogo dziwić w 2018 roku, w erze tak r